reklama
kategoria: Kraj
21 luty 2025

Nazywano go "katastrofistą" i "malarzem koszmarów". 20 lat temu zginął Zdzisław Beksiński

zdjęcie: Nazywano go
fot. PAP
21 lutego 2005 r. podczas napadu rabunkowego we własnym mieszkaniu w Warszawie zginął malarz i grafik Zdzisław Beksiński. "Nigdy nic celowo nie opowiadam, nie nawiązuję do niczego. Po prostu coś przychodzi mi do głowy i ja to chcę zrobić" - mówił w radiowym wywiadzie w 2004 r.
REKLAMA

"Od najmłodszych lat wykazywał talent rysunkowy. Jego matka kolekcjonowała jego rysunki z zeszytów. Jedną z najstarszych zachowanych w naszych zbiorach prac jest wykonany dziecięcą ręką rysunek autobusu" - powiedział PAP dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku dr Jarosław Serafin.

Zdzisław Beksiński urodził się 24 lutego 1929 r. w Sanoku. Tuż po wojnie na skutek wybuchu zapalnika do ręcznego granatu chłopiec stracił opuszki kciuka i palca wskazującego lewej dłoni.

"Chciałem zostać reżyserem filmowym, ale ojciec mnie wepchnął na architekturę, bo uważał, że Polska jest zniszczona i architekci będą mieli niesłychane pole do popisu i zarobków" - mówił po latach w wywiadzie dla Polskiego Radia.

Podczas studiów na Wydziale Architektury na AGH w Krakowie poznał swą późniejszą żonę Zofię Stankiewicz. Potem przez trzy lata pracował w Rzeszowie jako inżynier nadzoru budowlanego. 26 listopada 1958 r. urodził się im syn Tomasz - tłumacz, znany z cenionych przekładów dialogów z serii o Jamesie Bondzie i filmów Monty Pythona, dziennikarz muzyczny.

W latach 1957-1970 Beksiński pracował w Sanockiej Fabryce Autobusów "Autosan" jako projektant nadwozi. Pod koniec lat 50. zaprojektował prototyp nadwozia autobusu turystycznego SFW–1 Sanok (1958). Miał być to pierwszy polski autobus z silnikiem umieszczonym z tyłu. Projekt wyróżniał się charakterystycznymi "skrzydłami" wieńczącymi tylną część karoserii.

"Podczas testów drogowych prototyp wzbudzał ogromne zainteresowanie, jednak 5 marca 1958 r. Państwowa Komisja Oceny Transportu Samochodowego negatywnie zaopiniowała projekt. Beksiński zaprojektował także prototypy SFA-2 w wersji miejskiej i międzymiastowej zwane potocznie +akwariami+, SFA-3 oraz mikrobus SFA-4 Alfa. Wszystkie zaskakiwały nowoczesną, funkcjonalną formą i wyróżniały się wśród innych pojazdów produkowanych w PRL. Niestety, żaden z prototypów nie trafił do seryjnej produkcji" - wyjaśnił dr Serafin. Dziełem Beksińskiego jest używany do dziś logotyp SFA - stylizowany bocian w locie.

"Kierownictwo uznało, że Beksiński nie będzie projektował nadwozi. Zdegradowano go i przeniesiono do malarni, gdzie zajmował się mało odpowiedzialnymi zadaniami - przygotowaniem plakatów dla działu BHP. Była to praca znacznie poniżej aspiracji i możliwości twórcy. W tym czasie był już ukierunkowany na sztukę, dużo malował i wystawiał" - wskazał historyk. Jeszcze podczas studiów Beksiński zainteresował się fotografią artystyczną.

W 1957 r. wraz z Jerzym Lewczyńskim i Bronisławem Schlabsem założył nieformalną grupę artystyczną. Nieustannie eksperymentował. Uprawiał rzeźbę pełnoplastyczną. Wykonywał także reliefy z patynowanego gipsu. Rzeźby były eksponowane w ogrodzie domu artysty. Działał w nurcie sztuki abstrakcyjnej, był uważany za twórcę awangardowego. Porównywano go do taszystów. Przełomem w jego artystycznej karierze była zorganizowana przez Janusza Boguckiego wystawa w Starej Pomarańczarni w warszawskich Łazienkach w maju 1964 roku" - wyjaśnił, dodając, że wszystkie wystawione tam prace Beksińskiego wzbudziły duże zainteresowanie i zostały wykupione. W połowie lat 60. twórca zerwał z abstrakcjonizmem.

W jego obrazach i grafikach z "okresu fantastycznego" (od połowy lat 60. do lat 80.) pojawiły się motywy ginącej cywilizacji, śmierci i przemijania, rozkładu i destrukcji oraz tajemnicze postacie. Nazywano go "katastrofistą" i "malarzem koszmarów".

"W moim przypadku malowanie obrazów nie wynika ze społecznego posłannictwa, lecz z potrzeby ducha. Jest to rodzaj psychicznego skrzywienia, z którym się urodziłem" - mówił w jednym z wywiadów z lat 80. "W młodości inspirował mnie Artur Grottger i tego typu malarstwo. Duży wpływ wywarł na mnie także Picasso, ale to nic oryginalnego. Myślę, że o wiele większe znaczenie dla mojego malarstwa miała literatura, zwłaszcza utwory Franza Kafki, do którego nadal mam duży sentyment" - podkreślał Beksiński.

"Figuratywne obrazy Beksińskiego spodobały się dużej części publiczności zwiedzającej wystawy. Wzbudził zainteresowanie zagranicznych kolekcjonerów, jednak - podobnie jak Jerzy Duda-Gracz - stał się jednym z twórców najbardziej atakowanych, wręcz hejtowanych przez krytyków. W stosunku do niego wytaczano czasem nawet najbardziej absurdalne i jednocześnie krzywdzące zarzuty" - podkreślił dr Serafin, dodając, że twórca posługiwał się perfekcyjną techniką. W odróżnieniu od wielu kolegów jako podobrazia używał płyty pilśniowej, którą szlifował i gruntował akrylowym podkładem. Używał farb olejnych, a od lat 70. także akrylowych. Podczas malowania w zależności od nastroju słuchał głośnej muzyki rockowej bądź muzyki klasycznej - jednak stopniowo pogarszał się mu słuch. Pod koniec życia przy wykonywaniu grafik pracował w ciszy.

"Na otwarciach własnych i nie własnych wystaw nie bywam, bo jest to dla mnie potworny stres" - tłumaczył artysta.

Gdy władze Sanoka zdecydowały o wyburzeniu domu Beksińskich, we wrześniu 1977 roku wraz z żoną i synem przeprowadził się do Warszawy, na osiedle Służew nad Dolinką, do mieszkania na trzecim piętrze bloku ul. Sonaty 6 mieszkania numer 314. Tam zorganizował nową pracownię. W pierwszej połowie lat 80. rozpoczął współpracę z działającym w Paryżu marszandem Piotrem Dmochowskim.

Obrazy Beksińskiego trafiały do prywatnych kolekcji w Zachodniej Europie, Japonii i USA. Marszand płacił twórcy średnio 1000 dolarów za obraz. W PRL lat 80. miesięcznie była to poważna kwota przy średnich zarobkach miesięcznych rzędu 15-30 dolarów. Dziesięć lat później suma była już nieadekwatna do cen panujących wówczas na polskim i międzynarodowym rynku sztuki. Po kilkunastu latach malarz zerwał współpracę z Dmochowskim.

"Sztuka Beksińskiego obroniła się, a on stał się w pełni uznanym twórcą. Beksiński to zjawisko we współczesnej sztuce. Nieprzychylnych głosów jest zdecydowanie mniej niż w latach 80. Jego prace cieszą się dużym zainteresowaniem kolekcjonerów. W październiku 2021 roku jeden z obrazów figuratywnych - +Postać+ (1978) został sprzedany na aukcji DESA Unicum za 1,92 mln zł" - przypomniał dyrektor sanockiego muzeum.

W drugiej połowie lat 80. Beksiński zainteresował się grafiką komputerową. W kolejnej dekadzie korzystał już z możliwości jakie dawał "pecet", kserokopiarka, skaner i cyfrowe aparaty fotograficzne.

We wrześniu 1998 r. zmarła Zofia Beksińska. W Wigilię 1999 roku samobójstwo popełnił syn twórcy. Ostatnie lata życia malarz spędził w samotności. Malował zwykle dwa obrazy miesięcznie.

Historycy podkreślają, że pomimo licznych zaproszeń marszandów i organizatorów wystaw twórca nigdy nie opuścił granic kraju. Nawet podróże samochodem, który prowadziła jego żona była dla malarza powodem silnego stresu. "Nigdy nic celowo nie opowiadam, nie nawiązuję do niczego. Po prostu coś przychodzi mi do głowy i ja to chcę zrobić" - mówił w radiowym wywiadzie.

Beksiński słynął z nietypowego gustu kulinarnego. "Póki żyła moja żona, moją ulubioną potrawą, którą przedkładam nad wszystkie inne, były ruskie pierogi z kartoflami i serem. (...) Już do końca życia nie zjem takich pierogów, jakie robiła żona, gotując zaś sam potrawę zwaną "szybki przysmak Beksińskiego". Kompiluję ją z gotowych półfabrykatów w następujący sposób. Jedna puszka wołowiny w sosie własnym, słoik sosu ostrego seczuańskiego i dwie torebki ryżu gotowane przez 18 minut. Wołowinę krajemy w kostkę, wrzucamy do garnka, zalewamy sosem, dodajemy lekko kopiatą łyżeczkę czarnego pieprzu, ryż i podgrzewamy (...) Popijać to trzeba Pepsi Max z lodówki. I tak skromnie wygląda szczyt moich upojeń gastronomicznych" - mówił.

21 lutego 2005 r. malarz został zamordowany przez Roberta K. Rodzice zabójcy sprzątali mieszkanie i pracownię, ojciec sprawcy wykonywał tam prace remontowe. Tragedia rozegrała się tuż po godzinie 21.30. K. podstępem dostał się do mieszkania i zażądał od malarza, by ten pożyczył mu 10 tys. zł. Beksiński odmówił i zadzwonił do ojca chłopaka. Wówczas 19-latek zadał malarzowi kilkanaście ciosów finką. Wraz ze wspólnikiem przeniósł ciało zamordowanego na balkon, próbowali zatrzeć ślady zbrodni. Sprawcy skradli dwa aparaty fotograficzne i płyty kompaktowe.

"Może jednak mimo wszystko uda mi się dziś skończyć obraz" - notował malarz w dzienniku kilkanaście godzin przed śmiercią. "Gdy morderca zadawał 17 ciosów nożem, ostatni obraz jeszcze sechł" - wyjaśnił dr Serafin. Podkreślił, że Beksiński z reguły nie tytułował obrazów. Ten ostatni - przedstawiający liść w kształcie kwadratu, złożony jak kartka papieru na cztery części również nie posiada tytułu, a twórca podpisał go literą "Y".

23 lutego 2005 r. zabójca oraz jego 16-letni wspólnik-kuzyn zostali ujęci przez policję. 9 listopada 2006 r. Warszawski Sąd Okręgowy skazał Roberta K. na karę 25 lat więzienia.

Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski odznaczył pośmiertnie malarza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za "wybitne zasługi dla kultury, za osiągnięcia w twórczości artystyczne". 8 marca twórcę pochowano na Cmentarzu Centralnym w Sanoku. Według sporządzonego w 2001 r. testamentu spadkobiercą prac i majątku artysty było Muzeum Historyczne w Sanoku.

"Dorobek fotograficzny Beksińskiego ukazuje artystę dynamicznego, poszukującego własnego sposobu wypowiedzi i silnej ekspresji. Przechodził od kpiny z socrealizmu, poprzez quasi-reportaże, różnego rodzaju eksperymenty formalne, szukanie ciekawych i zróżnicowanych faktur, aż do dzieł bliskich surrealizmowi czy ekspresjonizmowi" - pisał ówczesny dyrektor sanockiej placówki, Wiesław Banach.

W 2012 r. przy Muzeum Historycznym w Sanoku powstała Galeria Zdzisława Beksińskiego. "W zbiorach naszej placówki znajduje się ponad pięć tysięcy eksponatów związanych ze Zdzisławem Beksińskim. Są to rysunki, fotografie, największy w Polsce i na świecie zbiór fotomontaży, heliografii oraz wykonanych w różnych technikach grafik i obrazów sztalugowych tego niezwykłego twórcy" - podkreślił dr Serafin.

30 września 2016 r. na ekrany kin trafił film "Ostatnia rodzina" w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego o losach rodziny Beksińskich od momentu przeprowadzki do Warszawy. Autorem scenariusza był Robert Bolesto. "Jeśli chodzi o osobę Zdzisława Beksińskiego, myślę, że odkryłem świat, który mnie porusza, mogę powiedzieć, że Beksiński stał mi się bardzo bliski. Relacje pomiędzy Zdzisławem, Zofią i Tomkiem Beksińskimi były niestandardowe, ale piękne. To byli ludzie naprawdę głęboko kochający się" - mówił odtwórca roli malarza Andrzej Seweryn w wywiadzie dla TVN24.

W listopadzie 2017 roku miał premierę film dokumentalny "Beksińscy. Album wideofoniczny" Marcina Borchardta zawierający materiały dźwiękowe i filmowe z domowego archiwum rodziny.

Maciej Replewicz(PAP)

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Gozdnica
3.1°C
wschód słońca: 06:56
zachód słońca: 17:29
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Gozdnicy